Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pochodnię zapalił na Makowej w Koronowie, bo miesiąc lampy nie świecą...

Adam Lewandowski
Kij przywiązał do słupa, do tego szmaty z benzyną... I podpalił. Choć chwilę na  ul. Makowej było jasno...
Kij przywiązał do słupa, do tego szmaty z benzyną... I podpalił. Choć chwilę na ul. Makowej było jasno... Zdjęcie Czytelnika
Mieszkaniec ulicy Makowej od miesiąca wydzwania do ratusza, by ktoś na jego pełnej dziur ulicy wymienił żarówki w dwóch lampach. Bo nie świecą. - Obiecują i na obietnicach się kończy - mówi. - Jak było ciemno, tak jest. Aż rękę złamałem na tej Makowej...

- Kiedy złamałem rękę? - pan Henryk (imię zmienione) przegląda dokumenty. - Dokładnie 18 stycznia. Bolało w łokciu, więc dzień później pojechałem do Bydgoszczy do szpitala, gdzie założyli mi gips. A lampy nie świeciły już wtedy od około dwóch tygodni... 18 stycznia szedłem wieczorem z pieskiem, ciemno było, a że na tej naszej polnej ulicy Makowej pełno dziur - dopiero kilka dni temu przejechała równiarka - więc przewróciłem się i złamałem rękę. Ot, co. A przecież już przed tym złamaniem telefonowałem do ratusza, prosiłem, by naprawili te nasze dwie lampy...

Słowa urzędnik nie dotrzymał

Ile razy pan Henryk interweniował w koronowskim ratuszu? Wiele. - Jeden pan odpowiedzialny ponoć za to, by lampy się w mieście i gminie świeciły obiecał, że szybko sprawę załatwi - opowiada pan Henryk.

Na obiecankach się kończyło...

- I na obiecankach się skończyło. Więc kiedy telefonowałem kolejny raz, i pani chciała mnie z tym panem znowu łączyć, to powiedziałem: - Proszę mnie z nim nie kontaktować. Z tym panem rozmawiać nie będę. Bo on mi już obiecywał, że sprawę lamp na naszej ulicy załatwi. I słowa nie dotrzymał. Mogę więc rozmawiać tylko z burmistrzem... Ale burmistrz nie miał dla mnie czasu. Nawet we wtorek dla interesantów. Raz próbowałem, drugi, trzeci... Nie udało mi się dotrzeć do pana burmistrza. Więc może „Pomorska” pomoże? Bo przecież to nie jest sprawa tylko moja. Także innych mieszkańców ulicy Makowej, bo przecież nie mieszkam tu sam...

To nie pierwszy raz...

Pan Henryk ma 72 lata. Na Makowej mieszka już długo.

Więcej wiadomości z Koronowa i okolic na www.pomorska.pl/koronowo[/a]

- Z tymi lampami to nie pierwszy raz problem - wspomina. - Pamiętam, że za poprzedniego burmistrza też był kłopot z oświetleniem na naszej ulicy. Wydzwaniałem do ratusza, wydzwaniałem - jeden tydzień, drugi - aż jednego razu powiedziałem: - Dziś wieczorem kolędę mamy, co ksiądz powie, jak takie ciemności zastanie na naszej ulicy?! Pochodnie mam zapalić, żeby ksiądz trafił?! W dwie godziny przyjechali i oświetlenie naprawili.

Może jak się ich ośmieszy, to wreszcie lampy naprawią?

- Teraz pochodnię zapaliłem. - mówi pan Henryk. - Kij przywiązałem do słupa, szmaty nasączyłem benzyną i podpaliłem. Przesyłam panu zdjęcia... Może jak się tych z Urzędu Miejskiego ośmieszy, to wreszcie naprawią te dwie lampy?

Ratusz wyjaśnia

Skontaktowałem się z ratuszem, rozmawiałem z tym samym urzędnikiem, z którym kontaktował się nasz Czytelnik z ulicy Makowej. Problem zna. Rzecz tylko w tym, że co roku trzeba znaleźć kontrahenta i podpisać umowę na konserwację oświetlenia ulicznego. Czy przetarg został już rozpisany? Nie. Choć mamy przecież już luty. Czy mieszkaniec może liczyć, że w tym miesiącu lampy będą się na Makowej świecić? Tak czy nie? Oto jest pytanie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pochodnię zapalił na Makowej w Koronowie, bo miesiąc lampy nie świecą... - Gazeta Pomorska

Wróć na koronowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto