Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy zgony w ośrodku terapii uzależnień koło Kamienia Krajeńskiego. Trzy śledztwa i kontrola urzędu wojewódzkiego

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Ośrodek "Borowik" znajduje się w urokliwym miejscu, niedaleko Kamienia Krajeńskiego. Dotarliśmy do trzech rodzin zmarłych pacjentów, którzy tam się leczyli i zmarli. W trakcie kontroli wydziału zdrowia urzędu wojewódzkiego dopatrzono się w ośrodku poważnych nieprawidłowości
Ośrodek "Borowik" znajduje się w urokliwym miejscu, niedaleko Kamienia Krajeńskiego. Dotarliśmy do trzech rodzin zmarłych pacjentów, którzy tam się leczyli i zmarli. W trakcie kontroli wydziału zdrowia urzędu wojewódzkiego dopatrzono się w ośrodku poważnych nieprawidłowości Polska Press
Śmierć trzech pacjentów ośrodka terapii uzależnień w Jerzmionkach. Prokuratura wszystkie sprawy umorzyła. Dopiero Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki po naszych publikacjach zbadał, co dzieje się w placówce, zdecydował o jej wykreśleniu z podmiotów leczniczych i zawiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach.

W zakładzie medycy­ny sądowej byłam przyjęta z dużym szacunkiem – mó­wi Małgorzata. - Nie musiałam czekać na korytarzu, od razu mogłam wejść. Obok tej salki jest gabinet kierownika. Zadbano, by ta wizyta była dla mnie jak najmniej traumatyczna.

Małgorzata mówi to 23 września 2023 roku. Poprzedniego dnia była na pogrzebie swojego syna. Piotr miał 22 lata, duże cie­mne oczy, ostatnio zaczął nosić zarost, trochę w stylu południo­wca. Tak wygląda na zdjęciu z o­statnich wakacji. To był kilkudniowy wypad mamy i syna do Bułgarii. Na fotografii Piotr jest wesoły, zadowolony.

- Pan z zakładu medycyny sądowej pytał, czy zostawić ten zarost. To wydało mi się bardzo wa­żne. Jego troska o uszanowanie tego szczegółu wzruszyła mnie. Dałam zdjęcie – opowiada Małgorzata.

Zadbała, by w trumnie znalazła się też biżuteria, którą Piotr nosił do garnituru. Włożyła też list. Od mamy dla syna. Nie mó­wi, co napisała. To był najtrudniejszy list, jaki przyszło jej pisać. Kilka dni później ma do siebie żal, że wcześniej zachowała się chyba niezrozumiale.

- Zobaczyłam go i powiedziałam, że ładnie wygląda. W każdym razie, zaraz się zreflektowałam, że musiało to zabrzmieć co najmniej dziwnie. Głupio – wspo­mina. – Nie wiem, czemu takie coś mówiłam. Chyba z ogromnego przeżycia. To były słowa do
pracownika, który przygotował ciało Piotra do ostatniej dro­gi.

Małgorzata jest szczupła, cie­mne włosy pewnie właśnie po niej miał Piotr. Mówi cicho, rzeczowo. Gdy się spotykamy, stwierdza w końcu: - Gdybym wiedziała, co tam się wcześniej działo, nigdy bym nie poleciła Piotrowi terapii w tym miejscu.

W ośrodku leczenia uzależnień „Borowik” w Jerzmionkach.

Pierwsze sygnały pojawiają się kilka dni po śmierci czterdziestodwuletniego mężczyzny z u­zależnieniem alkoholowym w nocy z 19 na 20 marca. Trafił do ośrodka pijany. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przechodził tam detoks. Prokuratura później wyjaśni, iż trafił do „pokoju przejściowego, do czasu wytrzeźwienia”.

- Warto przyjrzeć się temu ośrodkowi – mówi nasz informator. Chce być anonimowy. Zaznacza: tam podobno nie ma stałej kadry lekarskiej.

Śledztwo podejmuje Prokuratura Rejonowa w Tucholi.

Kuba

Mija kilkanaście dni. Kolejna informacja. Tym razem chodzi o 22-letniego mężczyznę. Jakub przyjechał do „Borowika” z województwa dolnośląskiego. Był uzależniony od amfetaminy.

O tym, co wydarzyło się w „Borowiku”, jego rodzice dowiadują się w piątek, 14 kwietnia. Kuba wieszał się. W swoim pokoju, który dzielił z kolegą. Ta wiadomość dociera do państwa N., gdy są za granicą.

- Całą noc załatwialiśmy powrót. Byliśmy z Kubą do godziny 21 – przypomina sobie Tomasz, ojciec. - Kupiliśmy jemu rzeczy do mycia, do golenia. Liczyliśmy na cud, że może iskierka życia się w nim obudzi.

Następnego dnia lekarka przygotowuje ich na najgorsze. Syn zmarł 16 kwietnia, w niedzielę, o godzinie 11.50.

Państwo N. od razu jadą do o­ś­rodka „Borowik”. Odbierają rzeczy syna. - Były wrzucone do wo­rka foliowego – kwituje rodzic. Chcą spotkać się z Tomaszem Wachowiakiem, szefem ośrod­ka.

- Nie chciał z nami rozmawiać. Powiedziałem, że jechaliśmy tu czterysta kilometrów. Wracamy do domu, już nie będzie możliwości rozmowy – opowiada ojciec Kuby. - Usłyszeliśmy: „Widzę, że pan ma do mnie żale”. A on chciał tylko odpowiedzi na pytania.

Twierdzi, że w pokoju jego syna znaleziono opakowania z lekarstwami. Pyta, jak to możliwe, skoro dostęp do nich powinien być strzeżony: - Leki powinny być pod kluczem, dawkowane pacjentowi.

Z ustaleń w sprawie wynika, iż w „Borowiku” miał istnieć system „żółtych kartek”. - Ktoś nie zjawiał się na zajęciach grupowych, dostawał kartę. Dwie kartki i pacjent „wylatuje”. Syn nie przychodził na zajęcia, ale dlatego, że zasypiał – mówi Tomasz N. - Przepisano jemu lek, który działa również usypiająco. Kuba brał to i po obiedzie od razu zasypiał. Nikt tego nie kontrolował? Nie interesował się?

Ojciec: - Chcieli go o godzinie 18 w piątek wyrzucić z ośrodka, zostawić samego. Gdyby do tego doszło, może by tego nie zrobił w ośrodku, tylko powiesił się na pierwszym drzewie w lesie.

Postępowanie w tej sprawie zostaje umorzone. Prokurator stwierdza, że nie było udziału osób trzecich. Rodzice składają zażalenie. Sąd Rejonowy w Tuch oli 20 grudnia 2023 oddala je.

Z „Borowikiem” próbujemy się skontaktować już wiosną. - To niewłaściwy numer. Jestem pracownikiem ośrodka i nikt z nas nie wypowie się na ten temat. Nikt poza szefem – słyszymy.

Czy możemy uzyskać numer do szefa ośrodka? Odpowiedź: - Wybaczy pan, nie.

Pytania wysyłamy mailem "Borowika". Przychodzi SMS o treści: "Ze względu na dobro postępowań, a przede wszystkim szacunek dla rodzin, odmawiamy jakiegokolwiek komentarza. Prosimy o uszanowanie tej decyzji".

Piotrek

Informację o tym, że Piotr próbował odebrać sobie życie, Małgorzata dostaje w piątek, 15 września 2023 roku po południu. Dzwoni szef ośrodka, Tomasz Wachowiak.

- Byłam w szoku. Przez jakiś czas chodziłam bezmyślnie po o­grodzie, przebywałam wtedy na działce – wspomina.

Z tego, co przekazuje szef oś­rodka wynika, że syn pani Małgorzaty targnął się na życie i (była godzina 17.30) trwa reanimacja. Matka przypomina sobie, że usłyszała zapewnienie, iż nie ma się martwić, bo „mają dwóch lekarzy”. Karetka jest w drodze.

Co działo się wcześniej? Piotrek dzwonił do mamy przed południem.

- Wyczułam, że był niespokojny, rozżalony, cierpiał – mówi Małgorzata. - Starałam się wspierać go słowem, wskazywałam, by porozmawiał z terapeutą. Sądziłam, że przechodzi pierwszy kryzys.

Syn dzwoni ponownie około południa. Prosi matkę, by skontaktowała się z terapeutą, panem Tomaszem, „chce z nim porozmawiać”. Małgorzata pisze do Wachowiaka SMS-a, informując, że syn ma kryzys psychiczny i prosząc, by poświęcił mu czas.

Do rozmowy między terapeutą i Piotrem miało dojść po godzinie 14 w sekretariacie. Matka dowie się, że syn miał być „niespójny, nielogiczny, odklejony”. Został odesłany na zajęcia grupowe, które zaczynały się o godzinie. 14.30. Terapeuta był wtedy w sekretariacie.

Około godziny 15 prowadzą­cy zajęcia dzieli uczestników na
grupy. Piotr opuszcza terapię. Zostawia notatnik i butelkę z wodą w pokoju. Jednym z dowodów badanych przez śledczych są zapisy z monitoringu w „Borowi­ku”. Dotarliśmy do nich. Widać Piotra o godz. 15.20 wchodzącego do sekretariatu. Jest w śro­dku kilkadziesiąt sekund. Wychodzi, idzie do swojego pokoju. Tam zakończy życie.

Właściciel ośrodka wraz z żo­ną wychodzą chwilę później z biu­­ra. Jadą do domu. Około 17 współlokator 22-latka idzie korytarzem do ich wspólnego pokoju. Zauważa kolegę wiszącego na klamce od wewnętrznych drzwi, wybiega na korytarz wzywając pomocy i wraca z nożem.

Do ratowania rzucają się pacjenci. W tym jeden z wykształceniem medycznym. On i inny pacjent to jedyni lekarze w tym czasie w Borowiku. Terapeutka wybiega na korytarz. Trzyma się z dala od pokoju Piotra, pyta o numer pogotowia, dzwoni.

- Jak to możliwe, że pacjent, który informuje terapeutę o swo­im złym samopoczuciu, a ten z kolei potwierdza, że był nielogiczny, niespójny, odklejony, pozostaje bez opieki? – pyta matka Piotra.

Marcin Przytarski, prokurator rejonowy w Tucholi informuje, że wszczęto śledztwo o czyn z artykułu 151 kodeksu karnego. Przed końcem roku postępowanie zostaje umorzone.

Psychiatra tylko w środy

13 września przyjeżdża psychiatra ze szpitala w Człuchowie, doktor K. Ma wypisać pacjentom recepty. Wizyty psychiatry są w środy. Akurat tego dnia - jak się dowiadujemy – „wysiadł internet”. Po wyjeździe doktora K. kierownictwo ośrodka organizuje połączenie internetowe z innym lekarzem, doktorem W. Ten zapisuje Piotrowi leki. Przez dwa dni (do śmierci) nie dostarczono ich.

W ośrodku nie ma kartotek pacjentów. Uwagi o uczestnikach terapii są przekazywane przez komunikatory.

Ośrodek jest położony z dala od miasta. Brama z tablicą informacyjną, z nazwą „Borowik”. Wewnętrzny gościniec. Sekretariat jest na piętrze. A­trium i kącik wypoczynkowy. Siłownia, basen, jacuzzi. W tygodniu nocują dyżurujący terapeuci, ale w weekendy bywa, że zostaje tylko pracownik te­chniczny. Nie ma wykształcenia medycznego, nie jest terapeutą.

Placówkę zarejestrowano ja­ko podmiot wykonujący działalność leczniczą. W księdze rejestrowej, w rubryce 13. znajduje się informacja „Liczba łóżek ogółem – 20”(zapis aktualny na listopad 2023). Cztery tygodnie kosztują kilkanaście tysięcy złotych.

- Warunki realizacji świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia uzależnień, w tym dotyczące personelu realizującego te świadczenia, określa rozporządzenie Ministra Zdrowia z 19 cze­rwca 2019 roku – wyjaśnia dr Bogusława Bukowska, zastępca dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Zgodnie z tym, świadczeniodawca zapewnia całodobową opiekę lekarską i pielęgniarską w szpitalach. - Część całodobowych świadczeń gwarantowanych w zakresie leczenia zespołów abstynencyjnych realizowana jest w warunkach innych niż szpitalne – dodaje dr Bukowska.

„Borowik” nie ma umowy z NFZ. Bez względu jednak na fo­rmę własności i źródło finansowania podmioty lecznicze „podlegają tym samym przepisom dotyczącym kontroli i nadzoru”.

Na stronie internetowej „Borowika” informowano o detoksykacji pacjentów. Taką procedurą medyczną zajmują się cho­­ćby lekarze w szpitalu w Świeciu.

- U nas obsada medyczna jest całą dobę – mówi dr Sławomir Biedrzycki, zastępca dyr. ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu. - Oprócz tego pielęgniarki każdego dnia, każdej nocy. To jest oczywiste dla mnie.

Detoks na granicy życia i śmierci

Dr Biedrzycki podkreśla: - Zespoły abstynencyjne alkoholowe, ale i po substancjach psychoaktywnych czasem są łago­dne i mogą być leczone w warunkach ambulatoryjnych. By­wa też, że występują napady drgawek; pacjenci po długich ciągach mają zaburzenia homeostazy, znacznie zmienione parametry wątrobowe. Alkohol i narkotyki uszkadzają też ser­ce.

- Pacjenci w ciągach nie leczą chorób układu oddechowego – kontynuuje medyk. - Czasem, gdy pacjent trafi na oddział detoksykacji, choroby przechodzą w stan ostry. Do pewnego czasu organizm był w stanie je kontrolować, ale wyniszczony, nie mo­że tego robić. Zdrowy człowiek w warunkach ambulatoryjnych da sobie radę z zapaleniem os­krzeli, ale osoba, która uszkodzi­ła wątrobę, nie ma tej kompensacji organizmu. Może wystąpić sepsa, trzeba reagować od razu.

- Myślę, że prywatne podmioty nie powinny działać w ramach innych zaleceń, niż publiczne szpitale, czy ośrodki terapii uzależnień. Publiczne jednostki też nie wszystkie zapewniają opiekę medyczną całodobową. Niektóre przyjmują pacjentów tylko po detoksykacji, bądź po ujemnych testach narkotycznych - dodaje.

Paweł

W styczniu 2024 roku, po lekturze tekstów w „Gazecie Pomorskiej” na temat przypadków śmierci w „Borowiku” kontaktuje się z redakcją rodzina Pawła. Pacjenta, który zmarł w marcu 2023.

- To był jego drugi pobyt w „Borowiku”. Wcześniej był tam przez dziesięć dni w styczniu – mówi Karolina, żona. - Wte­dy przyjechał na miejsce, ratownik medyczny prawdopodobnie podłączył kroplówki. Wieczorem dostał leki uspokajające, o­budził się następnego dnia, został przebadany alkomatem i wpuszczony na salę ogólną.

- Za pierwszym razem miał przeprowadzony wywiad, zajmowała się nim ratownik medyczna, czy jakaś wykwalifikowana osoba. A tym razem wiem, że nie podpisywał żadnych zgód. Są też sprzeczne informacje, bo niby w „Borowiku” był badany dwa razy alkomatem. Raz miał 0,8 promila alkoholu, raz miał 1,8. Już po sekcji wiadomo było, że miał 2,8 promila alkoholu. Nie wiem, jako to się stało, że osobie w takim stanie podano mu leki.

Interes na Majorce

„Borowik” działa od 2021 ro­ku. Wcześniej Tomasz Wachowiak prowadził „Forest” w Sępólnie Krajeńskim. Studium zagospodarowania dla ulicy Leśnej, nad jeziorem zakładało jednak działalność rekreacyjną i gastronomiczną, a nie medyczną. Sprawa trafiła do sądu, który stwierdził, że „Forest” to ośrodek stacjonarny o profilu leczniczym i tak powinien zostać zarejestrowany. Wydano wniosek o ukaranie. Wachowiak nie wniósł sprze­ciwu, przeniósł się do Jerz­mionek.

Od wiosny 2023 roku właściciel „Borowika” i jego pracowni­cy przygotowywali nową inwestycję, kolejny ośrodek, na Majorce.

Kolejny raz próbujemy kontaktować się z Wachowiakiem w grudniu. Otrzymuje mailem kilkadziesiąt pytań dotyczących warunków leczenia pacjentów. Oddzwania na początku stycznia, proponuje spotkanie za kilkanaście dni, bądź rozmowę przez telełącze, ponieważ w tym czasie jeszcze przebywa za granicą.

Zbieranie nowych informacji w sprawie przeciąga się o następne tygodnie. Kolejna próba kontaktu następuje 4 kwietnia. Przychodzi SMS z zapowiedzią rozmowy w piątek, 5 kwietnia. 9 kwietnia mailem do ośrodka trafia kolejna prośba o odniesienie się do opisywanych spraw. Znów SMS z zapowiedzią rozmowy telefonicznej następnego dnia. Odpowiedź przychodzi 11 kwietnia 2024 roku. Tomasz Wachowiak napisał:

"Od samego początku byłem przekonany, że z naszej strony wszystko było przeprowadzane należycie, czego dowodem jest prowadzenie spraw przez prokuraturę, której dochodzenie zakończyło się umorzeniem każdej z nich. Pytania zawarte przez Pana ograniczają się do bardzo krótkiego pobytu w ośrodku, a wręcz do ostatnich momentów. Jednak samobójstwo nie jest zdarzeniem incydentalnym i nigdy nie ma na to wpływu jedna rzecz, jeden aspekt.
Znani kryminolodzy wyróżniają kilka etapów składających się na tę decyzję. To proces toczący się miesiącami, latami, wzmagany niestety uzależnieniem, w którym człowiek jest bardziej podatny na taki akt. W zdarzeniach o jakich mowa kluczowe jednak były kwestie pozaośrodkowe, zewnętrzne, które miały ostatecznie wpływ na te tragiczne zdarzenia. Jeden z pacjentów zostawił list, o którym nie ma mowy w pytaniach. Myślę, ze mogła być w nim część odpowiedzi na podjęcie decyzji. Ponadto dysponujemy korespondencją z rodzinami pacjentów, która miała miejsce krótko przed zdarzeniem, a która wykazywała jednoznacznie na pochodzenie problemów z zewnątrz, z poza ośrodka.
Pacjenci, którzy do nas trafiają, to zawsze ludzie z bagażem trudnych doświadczeń, przeżyć, traum, które tworzyły się i nawarstwiały wraz z procesem uzależnienia. Osoby, które trafiają do ośrodka bardzo często są w apogeum tych problemów. Krótki okres pobytu jest w stanie rozpocząć proces radzenia sobie z nimi i ich porządkowania ale na pewno nie jest w stanie ich w pełni rozwiązać. To przygotowanie do wprowadzania życiowych zmian. Zdecydowana większość pacjentów radzi sobie z tym i zaczyna proces trzeźwienia. Terapia, którą prowadzimy jest identyczna dla każdego. Każdy ma te same warunki terapii, przechodzi ten sam proces, jednak jej wynik jest zawsze kwestią indywidualną. Tragiczne zdarzenia, które się wydarzyły nie są w tym środowisku wyjątkowe. Zdarzają się w podobnych ośrodkach, szpitalach, domach. Są wręcz powszechne. Statystyki są wręcz przerażające.
Nie bez przyczyny mówi się, ze uzależnienie to choroba śmiertelna i niestety samobójstwo jest jej najczęstszą przyczyną. Dodatkowo są osoby na ten fakt bardziej i mniej podatne. Dla przykładu kobiety czterokrotnie rzadziej popełniają samobójstwo, mimo, ze notuje się więcej samobójczych prób. Poza czynnikami płci jest także kwestia wieku, gdzie najczęstszą grupą to mężczyźni w wieku 20-25 lat. Tak więc mamy tutaj wiele kwestii sprzyjających temu zjawisku. Płeć, wiek, sytuacja zewnętrzna. Zatem skupienie się na krótkim okresie przed zdarzeniem jest spojrzeniem zbyt wąskim, by postarać się udzielić rzetelnej odpowiedzi.
Sprawy prowadzone przez prokuraturę zawsze toczone były w sprawie, a nie przeciwko. Żadnemu z terapeutów dyżurujących nikt nie postawił zarzutów, nie wysnuł wniosków o niewłaściwym postępowaniu czy zaniechaniu działania. Umorzenie spraw jest na to dowodem. Mimo tragicznych zdarzeń, budującym jest fakt, że zdecydowana większość pacjentów kończy program z sukcesem utrzymując z nami dalszy kontakt, dzięki któremu możemy śledzić ich proces trzeźwienia. Oni w ośrodku mieli dostęp do tych samych narzędzi i metod jak wspomnieni pacjenci, mieli tę samą opiekę i te same warunki terapii. Być może nie wystąpiły inne okoliczności i zdarzenia, które miały wpływ na tę decyzję. Zdaje sobie sprawę z bólu rodzin i trudnością pogodzenia się z tym faktem, zwłaszcza, że mamy do czynienia z ludźmi młodymi. Znalezienie jednoznacznej odpowiedzi, nie jest niestety rzeczą łatwo, niekiedy niemożliwą. Choć wiem, ze uzyskanie jej byłoby czynnikiem kojącym."

Prokuratura

- Wykluczono, by ktokolwiek udzielał pomocy albo nakłaniał tę osobę do targnięcia się na własne życie – mówi prok. Marcin Przytarski z Tucholi.

Brano pod uwagę możliwość włączenia trzech historii śmierci w Jerzmionkach do jednego postępowania?

- Nie doszukujmy się drugie­go dna. Wiem, to brzmi mało ciekawie, że w krótkim czasie dochodzi do kilku zgonów, targnięć się na życie, ale mamy do czynienia nie z podmiotem publicznym, a prywatnym. Warto, zanim jakieś osądy się będzie formułować, zapoznać się z tym, kto może otworzyć taki ośrodek. Okazuje się, że może to zrobić niemal każdy. Nie trzeba specjalizacji. Tam są osoby, które przychodzą prywatnie, na własne życzenie i podejmują leczenie.

Przyznaje: - Inaczej jest w o­środkach zamkniętych, gdzie takie osoby są kierowane przez sąd, bądź z różnego rodzaju innych postępowań. Tu postępowanie jest dobrowolne. Nie dopatrzyliśmy się jakichkolwiek błędów związanych z personelem, czy czymkolwiek.

- Mimo braku obsady lekarskiej?

- Tak. Nie ma właściwie zapisanych reguł wskazujących, że podstawowe zabezpieczenia, w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z osobami uzależnionymi, muszą być zapewnione. Wydawałoby się, że muszą, ale nie ma takich regulacji – dodaje.

„Bardzo poważne” nieprawidłowości

W listopadzie 2023 roku o zgonach pacjentów z Jerzmionek informowany jest Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódz­ki w Byd goszczy. Wojewoda Mikołaj Bogdanowicz powołuje zespół kontrolny.

W grudniu sprawę przejmuje nowy wojewoda, Michał Sztybel. W lutym 2024 roku są wnioski pokontrolne. Działalność o­środka, jak wynika z odpowiedzi K-PUW, „została oceniona negatywnie”. „Nieprawidłowości” są „bardzo poważne”.

Wskazano, że liczba łóżek u­ję­­ta w księdze rejestrowej w o­środku wynosi 20 podczas gdy faktycznie placówka dysponuje 37 łóżkami. Ponadto wbrew zapisom nie funkcjonuje tam dział farmacji. Ponadto „w ośrodku nie jest prowadzona dokumentacja medyczna. (…) odnotowano brak jakichkolwiek dokumentów stanowiących o stanie zdrowia pacjentów, (…) o ich stanie psychicznym w momencie przyjazdu do Ośrodka, jak i podczas pobytu w Ośrodku”.

Urząd zawiadomił Rzecznika Praw Pacjenta. Ten „uznał praktykę stosowaną przez ośrodek za naruszającą zbiorowe prawo pacjentów i wezwał do natychmiastowego jej zaniechania”.

Jak informuje urząd z dokumentów, które przedstawił ośrodek wynika, że świadczenia są tam udzielane przez lekarza, pielęgniarkę, terapeutów i osoby uczestniczące w programie szkoleniowym w zakresie instruktora terapii uzależnień i specjalisty psychoterapii uzależnień”.

„Uwagę zespołu kontrolującego zwróciło pisemne oświadczenie pracownika upoważnionego przez właściciela do składania oświadczeń w jego imieniu, którego treść stanowi, że w Jerzmionkach opiekę nad pacjentami sprawuje nie tylko personel terapeutyczny, ale też pracownik bez przygotowania medycznego, polega to na pilnowaniu pacjenta, aby nie miał kontaktu z innymi, trzeźwymi pacjentami” – podaje urząd.

Tomasz Wachowiak oświadczył pisemnie, że pielęgniarka sporadycznie wykonuje wlewy witaminowe. W ocenie prof. Ale­ksandra Araszkiewicza, wojewó­dzkiego konsultanta w dziedzinie psychiatrii, ośrodek nie spełnia żadnych standardów do prowadzenia stacjonarnej i całodo­bowej działalności leczniczej: „Stanowczo trzeba podkreślić, że detoksykacja od środków uzależniających jest ściśle określoną procedurą medyczną i bezwzglę­dnie powinna być prowadzona w warunkach szpitalnych. (…) to proces wypłukiwania z organizmu toksyn i często procedura ratująca życie”.

Detoksykacja, czytamy w informacji z urzędu, nie jest „o­kreśleniem wieloznacznym, jest to proces leczenia. Informacje na stronie internetowej wskazują, że w ośrodku są stosowa­ne tzw. „wszywki” alkoholowe. Podczas, gdy właściciel ośro­dka oświadczył zespołowi kontrolnemu, że nie są one stosowane w ośrodku i nigdy nie by­ły”.

20 marca br. wojewoda wydaje decyzję o zakazie wykonywania działalności objętej wpisem do rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą przez ośrodek, pod rygorem „natychmiastowej wykonalności”. 4 kwietnia zapada decyzja o wykreśleniu ośrodka z rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą. Urząd zawiadomił też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożenia fałszywego oświadczenia organowi rejestrowemu.

Ponadto zdecydowano o konieczności powołania konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie psychoterapii uzależnień.

Jeśli masz silne myśli samobójcze, zgłoś się do izby przyjęć najbliższego szpitala psychiatrycznego. Otrzymasz pomoc lekarską tego samego dnia.
Masz kryzys? Zadzwoń do Centrum Wsparcia na bezpłatny numer: 800 70 2222, lub porozmawiaj na czacie - www.liniawsparcia.pl.
Możesz też uzyskać pomoc dzwoniąc na bezpłatny kryzysowy:
Telefon zaufania dla dorosłych: 116 123 (czynny codziennie od godz. 14.00 - do 22.00) .
Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111 (czynny codziennie od godz. 12.00 do 2.00).
Aktualne dane dotyczące ośrodków pomocowych znajdziesz na stronie www.pokonackryzys.pl.
W sytuacji zagrożenia życia zadzwoń na numer alarmowy 112.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trzy zgony w ośrodku terapii uzależnień koło Kamienia Krajeńskiego. Trzy śledztwa i kontrola urzędu wojewódzkiego - Gazeta Pomorska

Wróć na koronowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto