Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policja będzie miała prawo do kontroli operacyjnej przeciętnego Kowalskiego

Maciej Czerniak
Maciej Gomułka, znawca tematyki podsłuchów: - Podsłuchujemy na potęgę - my i nas. Sprzyjają temu nowe technologie.
Maciej Gomułka, znawca tematyki podsłuchów: - Podsłuchujemy na potęgę - my i nas. Sprzyjają temu nowe technologie. Andrzej Banaś
Wszystko pod pretekstem odzyskania majątków gangsterów - twierdzi Marcin Wolny z HFPC.

W najbliższych tygodniach Polacy mogą stać się jedną z najbardziej inwigilowanych nacji w Europie, jeśli nie na świecie. Wszystko za sprawą nowej ustawy o tak zwanej konfiskacie rozszerzonej, której projekt powstał już w ministerstwie sprawiedliwości.

Nie ma w tym stwierdzeniu o inwigilowaniu żadnej przesady. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której potencjalnie każdy „zwykły Kowalski” może stać się celem podsłuchów albo prowokacji policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego albo Centralnego Biura Antykorupcyjnego?

Przeczytaj także: Na święta możesz dorobić już dziś. Ofert pracy w Kujawsko-Pomorskiem nie brakuje

- Projekt poszerza krąg spraw, w których sądy będą mogły zezwalać na stosowanie tak zwanej kontroli operacyjnej służb - mówi Marcin Wolny, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - I nie mówimy tu o przestępstwach najcięższych, nie mówimy o osobach podejrzanych o dokonanie zbrodni, czy tych, którzy swoją działalnością podkopują fundamenty państwa i bezpieczeństwa publicznego. Mówimy choćby o... pospolitej kradzieży. Mówimy też o sytuacji, w której dana osoba nawet nie mając nic na sumieniu może stać się obiektem zainteresowania służb specjalnych.

Taki projekt pewnie by się nie pojawił, gdyby nie pewna unijna norma przyjęta dwa lata temu przez Parlament Europejski. Chodzi o dyrektywę 2014/42/UE, której nazwa (w części) brzmi: „w sprawie zabezpieczenia i konfiskaty narzędzi służących do popełniania przestępstw (...)”. Oto europejskie instytucje obligują państwa członkowskie do takiego dostosowania przepisów prawa, by na terenie UE oszuści i gangsterzy mieli świadomość, iż w razie oskarżenia mogą stracić swoje majątki.

Takim celom ma służyć właśnie przygotowywana przez ministerstwo pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry, tak zwana konfiskata rozszerzona. Złudne? Utopijne? Eksperci, choć podzieleni, nie przeczą, że to jest możliwe.

Według głównych założeń ustawy państwo mogłoby skonfiskować dany majątek i to przestępca musiałby się tłumaczyć, a nie sąd udowadniać mu, że się dorobił na przykład na nielegalnym biznesie. To jest realne?

- Takie regulacje działają we wszystkich państwach mających większe doświadczenia w walce ze zorganizowaną przestępczością - zaznacza prokurator Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. - Mówię tu o państwach unijnych. Chodzi o zasadę mówiącą, że w przypadku poważniejszych przestępstw następuje zmiana, odwrócenie reguł gry dowodowej. Jeśli mamy podejrzenie, że majątek pochodzi z czynu zabronionego, na przykład z przestępczości zorganizowanej, to sprawca, podejrzany musi wykazać w postępowaniu, że nabył go w sposób legalny, zgodny z prawem. Występuje tu zatem domniemanie przestępczego pochodzenia majątku - dodaje Skała.

Przeczytaj także: Oto najlepsze technika w regionie! [TOP 10]

To może szokować, bo przecież mówiąc „państwo prawa”, automatycznie nasuwa się na myśl zasada domniemania niewinności.

- We wszystkich państwach prawa, państwach demokratycznych obowiązuje zasada domniemania niewinności, a na gruncie prawa karnego mówimy o funkcji ochronnej i funkcji gwarancyjnej. I zasada domniemania niewinności stanowi pewien wyraz tej funkcji gwarancyjnej, ale w przypadku, kiedy chodzi o interes państwa, o interes ekonomiczny - kiedy chodzi o najgroźniejszą przestępczość - to robi się odstępstwa na rzecz funkcji ochronnej - państwa, obywateli przed przestępcami.

Następuje wtedy - jak tłumaczy prokurator Skała - odwrócenie ciężaru dowodowego na zasadzie takiej, że sprawca musi wykazać - jeśli chce zachować majątek - iż wszedł w jego posiadanie w legalny sposób. Takie rozwiązania już działają we Włoszech, Niemczech, USA, Wielkiej Brytanii. Wszędzie, poza Polską. U nas do tej pory tego nie ma.

Inni eksperci przyznają, że polski system prawny jest tak pobłażliwy dla przestępców bezkarnie zbijających majątki przez rozbudowany do granic możliwości system gwarancji. W konsekwencji dochodzi do takich sytuacji jak z grupą pruszkowską i innymi. Grupa zbijała ogromny kapitał w latach 90. i później. W 2014 roku zakończył się duży proces, w wyniku którego skarb państwa odzyskał... 300 złotych.

Nie trzeba szukać przykładów w działalności najpotężniejszego polskiego gangu. W latach 90. afery z oszustami i hochsztaplerami w rolach głównych zdarzały się i u nas. By przypomnieć tylko głośne sprawy parabanków i funduszy inwestycyjnych z początku lat 90., „banku” i firmy „Nedpol” Janusza Palucha w Bydgoszczy czy Prywatnej Agencji Lokacyjnej senatora Andrzeja Rzeźniczaka z Tucholi.

Działalnością parabanku tego pierwszego biznesmena (zaczynającego interesy od stoiska na bazarku na osiedlu Bartodzieje w Bydgoszczy) zostały poszkodowane - według szacunków śledczych prokuratury - 823 osoby, którym Paluch miał być winny około 9 mln marek niemieckich. Ostatecznie w wyroku wydanym w 2009 roku, czyli piętnaście lat po skierowaniu aktu oskarżenia do sądu, Paluch miał zapłacić... 5 000 złotych.

Proces Andrzeja Rzeźniczaka rozpoczął się w 1999 roku, ale sprawy trwały aż do roku 2010. Wtedy ukrywający się przed policją, prokuraturą i sądem były senator Kongresu Liberalno-Demokratycznego został zatrzymany w Gdańsku. Wyroku więzienia jednak nie zdążył odsiedzieć, bo zmarł niedługo potem w areszcie w Chojnicach. Ponad 2,2 tys. klientów stworzonej przez siebie piramidy finansowej PAL winny był podobno aż 6 milionów dolarów.

Jak z takimi aferami radzą sobie inne państwa? Duże doświadczenia w tej materii mają choćby Włochy. Tamtejsi prokuratorzy od lat próbują odzyskiwać majątki przestępców. Jeżeli ktoś jest skazany za udział w grupie przestępczej, to automatycznie stosuje się wobec niego konfiskatę całego majątku.

- Już od 1982 roku we Włoszech obowiązuje prawo umożliwiające prewencyjną konfiskatę mienia osób uznanych, w toku procedury prowadzonej przez prokuraturę i sąd, za działające na szkodę państwa - wyjaśniał Roberto Alfonso, prokurator generalny Mediolanu, który był jednym z prelegentów podczas międzynarodowej konferencji dotyczącej problemu konfiskaty zorganizowanej przez polski resort sprawiedliwości. - Chodzi o osoby podejrzane o przynależność do mafii, jak też żyjące z dochodów z przestępstw, choćby same nie były członkami mafii. Do zastosowania konfiskaty prewencyjnej nie jest konieczny wyrok sądu, a zajmowany majątek nie musi pochodzić z przestępstwa.

R. Giertych: Celem PiS jest autorytarne państwo. źródło: TVN24

Podobne rozwiązania proponowane są w projekcie konfiskaty autorstwa ministra Ziobry i jego ekspertów. I właśnie tu swoje obawy wyrażają działacze między innymi HFPC. - Nowy projekt ustawy o konfiskacie daje ogromne pole służbom, które pod pretekstem odzyskiwania majątku przestępców będą mogły stosować kontrolę operacyjną również wobec osób trzecich, niezwiązanych z działalnością przestępczą - podkreśla Marcin Wolny.

Ekspert programu interwencji prawnej HFPC dodaje, że ani w dyrektywie unijnej, ani w projekcie polskiej ustawy nie doprecyzowano, o konfiskatę jakiego rodzaju majątków konkretnie chodzi. A to stwarza groźbę dowolnej interpretacji. - W efekcie podsłuchiwany może być nawet ktoś zupełnie nieświadomy przestępczego pochodzenia jakiegoś mienia, na przykład właściciel auta, który nie wiedział, że jego samochód w przeszłości mógł zostać skradziony. Przecież przestępcy nie kontaktują się tylko między sobą, ale również z osobami nie mającymi świadomości o ich bezprawnych działaniach, często właśnie wykorzystując tę nieświadomość.

Zmiany w polskim prawie zmierzają niebezpiecznie w stronę masowej inwigilacji obywateli od lipca, kiedy weszła w życie ustawa antyterrorystyczna dająca służbom ogromne uprawnienia.

- Nowe prawo znosi jakikolwiek nadzór, kontrolę nad służbami - mówi Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon. - A konkretnie nad jedną z nich, Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Właśnie głównie do tej służby odnoszą się wprowadzone regulacje. Co warto jednak podkreślić, problem z kontrolą nad służbami specjalnymi występował w Polsce już od wielu lat. Nowa ustawa jeszcze bardziej go pogłębia. Obecnie jeden człowiek w Polsce - szef ABW, profesor Piotr Pogonowski - może samodzielnie, bez pytania kogokolwiek, decydować o założeniu podsłuchu, zainstalowaniu ukrytej kamery w czyimś domu czy czytaniu czyichś e-maili - zaznacza Klicki. - ABW nie musi się ubiegać o zgodę sądu ani przed, ani po założeniu podsłuchu. Rodzi to ryzyko nadużyć, trochę jak w sentencji z Czechowa: „Jeżeli w pierwszym akcie wisi na ścianie strzelba, to w ostatnim musi wypalić”. Władza ma narzędzia tak potężnej inwigilacji i prędzej czy później dojdzie do bezpodstawnego śledzenia czyjegoś życia.

Wiceminister Marcin Warchoł jednak nie mając podobnych wątpliwości uzasadnia prace resortu: - Kończymy z państwem teoretycznym, z sytuacją, w której brudne mienie jest paliwem dla groźnych przestępców. Kończymy z sytuacją, że przestępcy śmieją się w twarz państwu, a partnerki gangsterów piszą książki i stają się celebrytkami.

Przeczytaj także: bydgoszcz.naszemiasto.pl

Pogoda na dzień (20.11.2016)  | KUJAWSKO-POMORSKIE

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto