Emerytury matczyne zagrożone? Ministerstwo Finansów: - Nie ma na nie pieniędzy

Ministerstwo Finansów ostrzega, że w budżecie na 2019 rok zarezerwowano za mało pieniędzy na wprowadzenie i sfinansowanie matczynych emerytur od marca 2019. Tym bardziej, że i waloryzacja będzie droższa niż planowano. Resort pracy jednak jest innego zdania i naciska, by ustawa weszła w życie w tym terminie. Sprawę rozstrzygnie rząd.

Początkowo zakładano, że emerytury matczyne będą obowiązywać już od stycznia br. Tak się jednak nie stało, minister pracy Elżbieta Rafalska zapowiedziała przesunięcie terminu na marzec.
Czy jest aktualny?

Do projektu resortu pracy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym (tak formalnie nazywa się projekt dotyczący emerytur matczynych) - część ministerstw i instytucji zgłosiła wiele uwag, były też zastrzeżenia dotyczące właściwej oceny skutków regulacji, czyli ile tak naprawdę budżet będzie musiał przeznaczyć pieniędzy na wypłaty rodzicielskich świadczeń uzupełniających, jak urzędowo nazywają się emerytury matczyne.

Resort finansów policzył, biorąc pod uwagę, że od marca najniższa emerytura wzrośnie do 1100 zł, realizacja tego projektu w ciągu najbliższych 10 lat kosztowała będzie nie 8,74 mld zł, ale 9,6 mld zł. Czyli 860 mln zł więcej.

Do tego trzeba dodać dużo wyższe niż początkowo zakładano koszty marcowej waloryzacji emerytur, rent i innych świadczeń. W efekcie przyjętej waloryzacji mieszanej, kwotowo-procentowej, ale nie mniej niż 70 zł - z budżetu w tym roku trzeba będzie wydać ok. 1,5 mld zł więcej.

Dlatego Ministerstwo Finansów proponuje, by termin wejścia w życie ustawy o matczynych emeryturach przesunąć. Nie podaje jednak, na kiedy.

Resort przypomniał, że w projekcie budżetu na 2019 r. zapisano rezerwę celową 1 mld 79 mln zł na uzupełnienie środków na waloryzację i emerytur matczynych. Jednak to za mało, bo koszty projektowanych zmian obu ustaw są znacznie wyższe niż rezerwa celowa. "Stąd zasadne wydaje się, aby projekt ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym wchodził w życie w terminie późniejszym, niż 1 marca 2019 r." - napisało ministerstwo finansów.

7 stycznia minister pracy Elżbieta Rafalska przesłała do Komitetu Stałego Rady Ministrów NOWY tekst projektu ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. Jak napisała, uwzględnia on ustalenia z wcześniejszych prac, dlatego prosi go o przyjęcie go w trybie obiegowym. "Ze względu na planowane wejście w życie przepisów z dniem 1 marca zwracam się o potraktowanie sprawy jako bardzo pilnej" - napisała.

Resorty miały zgłosić uwagi tego samego dnia. Ponieważ tego nie zrobiły, projekt został uznany za przyjęty przez Komitet Stały RM i przekazany do Kancelarii Premiera. Teraz decyzję musi podjąć rząd, ale zawsze można ją zmienić w Sejmie.

Emerytury matczyne to świadczenia, które mają dostawać matki (w szczególnych sytuacjach także ojcowie), które urodziły i wychowały co najmniej czworo dzieci. Świadczenie wypłacane będzie na wniosek. Jeśli kobieta pobiera emeryturę niższą od minimalnej gwarantowanej - dostanie uzupełnienie do wysokości najniższego świadczenia. Jeśli w ogóle nie ma emerytury, dostanie najniższe świadczenie.

Według szacunków resortu z ustawa może objąć ok. 80 tys. matek.

Ministerstwu pracy - i nie tylko - może zależeć na tym, by ustawa o emeryturach matczynych weszła w życie 1 marca.
Choćby dlatego, by "przykryć" niechlubną sprawę z projektem ustawy o przemocy domowej, który został błyskawicznie wycofany ze względu na kontrowersyjny zapis dotyczący definicji przemocy domowej.